poniedziałek, 18 marca 2013

Coś poszło nie tak


 Wczoraj (niedziela 17.03) miałem zaplanowany trening tempowy na dystansie 18km. Uzyskany rezultat miał być ważnym wyznacznikiem przed Półmaratonem Warszawskim, który już za 6 dni! Z prywatnych przyczyn musiałem wybiec na trasę już o 10:30, co znaczyło, ze śniadanie muszę zjeść najpóźniej o 8:00! W niedzielę taka godzina to dla mnie środek nocy i odpuściłem sobie wysiłek wczesnego śniadania. Wszystko później zemściło się na treningu...


Szosa Zelgniewska w okolicach bunkra

Zdecydowałem, że pobiegnę szosą Zelgniewską na 9 kilometr i z powrotem. Po dobrym starcie i uzyskanym tempie 4:20min/km, po 3km wbiegłem na nieodśnieżony odcinek drogi, gdzie musiałem odbijać się od skrajów drogi w poszukiwaniu przyczepności. Bieg stał się nierówny, a tempo tak spadło, że miałem wrażenie, że już maszeruje. Niestety okazało się, że całe 12km tak wyglądało i w dodatku nasilała się kolka po prawej stronie klatki piersiowej. Gdy już trafiłem na odśnieżony odcinek drogi (15km) ból tak gwałtownie się nasilił, że mimo niskiego tętna nie mogłem złapać oddechu. Musiałem stanąć, aby się nie udusić. Natychmiast zakończyłem trening w aplikacji Sport Tracker i zatrzymałem stoper, bo byłem pewny, że nie wyrównam tej straty. Po chwili odpoczynku i spokojnego marszu, truchtem wróciłem na parking...


Powrotny trucht

Taki nagły atak kolki mogę wyjaśnić zbyt późnym śniadaniem, słabym rozgrzaniem przepony oraz popijaniem trzech łyków izotonika co 3km. Najprawdopodobniej wszystkie trzy czynniki na raz spowodowały ten ból.



Do 15.25 km uzyskałem czas 1:12:32, co daje tempo 4:45min/km. Satysfakcjonujące? Trudno powiedzieć, zobaczymy w Warszawie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz